Kwinkunks

Kwinkunks

Fragment tekstu:
Mojej Matce
NOTA NA TEMAT WARTOŚCI MONET
Dwanaście pens w stanowiło jednego szylinga. Dwadzieścia szyling w stanowiło jednego funta.Istniały r wnież następujące monety: ćwierćpens wka (cztery ćwierćpens wki tworzyły jednego pensa), p łpens wka (dwie p łpens wki stanowiły jednego pensa), korona warta pięć szyling w, p ł korony, suweren wartości jednego funta, gwinea warta dwadzieścia jeden szyling w.


Quid Quincunce speciosius, qui, in quamcunquepartem spectaveris, rectus est? Kwintylian


CZĘŚĆ PIERWSZAR D HUFFAM W
KSIĘGA PIERWSZAMĄDRE DZIECKO

Rozdział 1
Musiało to być p źną jesienią owego roku i przypuszczalnie około zmierzchu, aby nie zwracać niczyjej uwagi. A przecież spotkanie dw ch profesjonalist w reprezentujących gł wne dziedziny prawa raczej nie powinno być skrywane.Spr bujmy sobie zatem wyobrazić, w jaki spos b Prawo mogło się przysłużyć Sprawiedliwości.Zbliżając się do pewnego domu na jednej z ulic przy Lincoln's-inn-fields, Prawo - w osobie niskiego jegomościa około czterdziestki, o bladej twarzy i dużej głowie - wstępuje na schody i naciska dzwonek. Natychmiast otwiera drzwi młody urzędnik. Gość wchodzi pośpiesznie do środka, zostaje uwolniony od kapelusza, peleryny i rękawiczek, a potem wprowadzony do małego, ciemnego pokoiku usytuowanego na tyłach domu. Na drugim końcu pokoju widzi siedzącą przy niewielkim stoliku postać. Urzędnik wychodzi bezszelestnie. Siedzący wstaje, kłaniając się nieznacznie, i wskazuje stojący naprzeciw kominka fotel. Przybysz sadowi się w nim, a starszy mężczyzna siada ponownie i wpatruje się w swego gościa. Przedstawiciel Sprawiedliwości wydaje się o jakieś piętnaście lat starszy. Ma ciemną karnację i zadarty nos, a jego twarz wyr żnia się gł wnie dzięki czarnym, krzaczastym brwiom.Nastaje długa cisza. W końcu nowo przybyły odchrząkuje.- Pańskie wezwanie to dla mnie wielki zaszczyt. Cieszę się, że mogłem przybyć.W stwierdzeniu tym można wyczuć uprzejme pytanie, lecz reprezentant Sprawiedliwości zdaje się tego nie zauważać, nieustannie wpatrując się w swego gościa. Po kolejnej minucie przedstawiciel Prawa pyta nerwowo:- Czy zechciałby mi pan powiedzieć, jak m głbym panu pom c?- Czy zachował pan środki ostrożności, o kt re prosiłem? - pyta gospodarz.- W rzeczy samej. Jestem pewien, że nikt mnie nie śledził.- To dobrze. A zatem nasze spotkanie zostanie zachowane w tajemnicy przed innymi.- Przed innymi? M j drogi panie, to zaczyna być intrygujące. O kogo panu chodzi?- To ja tu będę zadawał pytania - pada odpowiedź, z niewielkim naciskiem na zaimek.Gość rumieni się.Starszy mężczyzna wyciąga coś z kieszeni i m wi:- Ma pan tu nazwisko klienta, zapisałem panu na tej kartce. Proszę, aby je pan łaskawie odczytał. - Pokazuje mu kartkę papieru, trzyma ją przez chwilę, a kiedy przedstawiciel Prawa kiwnął już twierdząco głową, chowa ją z powrotem. - To świetnie. A zatem nie będę zwlekał i natychmiast przejdę do sedna sprawy. Dokument, kt ry znajduje się w posiadaniu pańskiego klienta, może poważnie zaszkodzić majątkowym interesom strony, kt rą mam zaszczyt reprezentować, i w związku z tym Przerywa, gdyż na twarzy przedstawiciela Prawa wyraźnie pojawia się wyraz niedowierzania.- Ależ, m j drogi panie, zapewniam pana, że nic mi nie wiadomo o istnieniu takiego dokumentu.- Niech pan da spok j, zaledwie dwa tygodnie temu pański klient wysłał do nas kopię tegoż dokumentu, domagając się pieniędzy i podając nam pańskie nazwisko dla cel w korespondencji.- Być może To znaczy, jestem pewien, że to prawda, skoro pan tak m wi. Jednakże błagam, abyś mi pan uwierzył, że w tej transakcji pełnię jedynie rolę skrzynki pocztowej.- Jak to? Jak mam to rozumieć?- Ja jedynie przekazuję listy zaadresowane do mnie w imieniu mojego klienta. O sprawach mego klienta wiem tylko tyle, ile wie posłaniec odbierający i donoszący listy.Mężczyzna spogląda na niego.- Got w jestem przyjąć, że m wi pan prawdę.Młodszy mężczyzna uśmiecha się, ale wyraz jego twarzy ulega zmianie przy kolejnym pytaniu.- Niech mi pan zatem powie, gdzie przebywa ten pański klient?- Ależ, m j drogi

idź do sklepu